„Wydaje się, że w ogóle spędzamy znacznie więcej czasu, usiłując przedłużyć nasze życie, zamiast poprawiać jego jakość, jak gdyby mierzalna długość egzystencji była bardziej istotna niż jej charakter. Tymczasem w życiu, jak w podróży, nie chodzi o przebyty dystans – liczy się głębokość przeżycia.” Dan Kieran
Mijający tydzień spędziłam w Wiedniu. Zwiedziłam miasto, zaspokoiłam swoje potrzeby duchowe pod względem sztuki i kultury, pobyłam sama ze sobą, pospacerowałam, poobserwowałam ludzi, posmakowałam lokalnych specjałów, poznałam kilka interesujących osób i ich historie. Kilkudniowy wyjazd stanowił odskocznię od życia, które wiodę w Warszawie. Takie eskapady pozwalają mi nabrać dystansu do siebie. Spojrzeć z perspektywy na różnego rodzaju sprawy, które na co dzień absorbują moje myśli, a ja staję się poniekąd ich więźniem i zakładnikiem.
To był czas tylko dla mnie, wymagający zwolnienia, wręcz zatrzymania się, znalezienia chwili samotności po to, by ustalić pewne sprawy z samą sobą.
Wróciłam odświeżona, wypoczęta, z nowymi pomysłami i przemyśleniami. Zaś refleksjami, które przeszły próbę czasu tych kilku ostatnich dni, dzielę się poniżej.
Przewodnią intencją wyjazdu do Wiednia była ogromna chęć poznania miasta pod względem kulturalnym, artystycznym i architektonicznym. Dla mnie – pasjonatki historią – to miasto oferuje ogromne spektrum dziedzictwa kulturowego. Wiedeń nie został zniszczony w trakcie II wojny światowej. Rozkwit zawdzięcza dynastii Habsburgów, którzy pojawili się na europejskiej arenie w XIII w. i uczynili z niego stolicę na ponad 600 lat. Zamożność Wiednia rosła w miarę rozkwitu imperium, osiągając apogeum w XIX w. Wiedeń to miasto muzyki klasycznej i kompozytorów. Tutaj komponowali Straussowie, Wolfgang Amadeusz Mozart, Joseph Haydn, Ludvig van Beethoven, Franciszek Szubert. Nie można wyobrazić sobie Wiednia bez walca, zwłaszcza „Nad pięknym modrym Dunajem”. Klimat stolicy Austrii tworzą nie tylko historia miasta i jego architektura, ale też obyczaje. Wiedeńczycy dzień rozpoczynają zwykle od odwiedzin dobrze znanej kawiarni. Siadają najchętniej zawsze przy tym samym stoliku obsługiwanym przez znanego im kelnera. Jest takie powiedzenie, że prawdziwy wiedeńczyk starzeje się wraz ze swoim ulubionym lokalem i kelnerem.
Wiedeń kojarzy mi się z dostatkiem, wyrafinowanym smakiem i stabilnym, dobrym mieszczańskim życiem. Doczytałam, że Wiedeń wg raportu amerykańskiego Mercera oceniającego 221 najważniejszych metropolii, jest miastem o najwyższej jakości życia na świecie.
Dodam, że Wiedeń to miasto działalności znanych psychologów, psychoanalityków i filozofów, m.in. Zygmunta Freuda, Alfreda Adlera, Viktora E. Frankla.
I tutaj rozpoczyna się moja wiedeńska przygoda, a bardziej doświadczenie, odkrycie, uświadomienie i poukładanie pewnych spraw. Ba, pokuszę się nawet o stwierdzenie: odnalezienie sensu poprzez zastosowanie derefleksji.
Pierwszego dnia po przyjedzie do Wiednia i zakwaterowaniu się w hotelu, późnym popołudniem dopadła mnie myśl, że w tym mieście żył, mieszkał i pracował Viktor Frankl. Miałam zakodowane w głowie, że na pewno kilka lat temu otwarto muzeum jemu poświęcone. Zerknęłam w Internecie. Niemożliwe. Okazało się, że przy Mariannengasse 1, jedną przecznicę od ulicy przy której był mój hotel, znajduje się kamienica, w której żył Viktor Frankl. Nie doczytałam już wiadomości. Chwyciłam w jedną rękę kurtkę, a drugą już zamykałam drzwi hotelowego pokoju i już biegłam przed siebie. Z mapą w ręce przeszłam ruchliwą ulicę i już byłam na wąskiej mocno oświetlonej słońcem uliczce po obu stronach, której ciągnęły się kilkupiętrowe jasne kamienice. Nie mogłam uwierzyć, tę uliczkę przemierzał Viktor Frankl. Jak podczas oglądania filmów Hitchcocka czułam wzrastające napięcie. Szłam w kierunku malejących numerów. Nagle przede mną wyrosła tablica z informacją o parku imienia Viktora Frankla. Tuż za ogromną bramą w jednym z domostw rozpościerał się przepiękny widok na zielony podwórzec. Pomiędzy kamienicami, zagospodarowano przestrzeń i utworzono kształtny ogród z alejkami i ławkami. To, co mnie uderzyło najbardziej to niesamowita cisza i spokój.
Pomyślałam, to nie może być przypadek, że w perspektywie najbliższych dni będę „sąsiadką” Viktora Frankla. Ruszyłam dalej. Kamienica w której mieszkał Viktor Frankl stała na rogu ulicy. Tutaj się urodził w 1905r., tutaj powrócił z obozów koncentracyjnych i żył do końca swoich dni, czyli do 1997 r. Tutaj mieści się obecnie jego muzeum, a także Instytut Viktora Frankla, gdzie odbywają się zajęcia ze studentami. Muzeum otwarte jest w piątki. A ja na piątek już miałam inne plany. Muzeum nie odwiedziłam. Zaś obok domu Frankla przechodziłam przez kolejne dni 2-3 razy dziennie. A od czasu do czasu przewijały się w mojej głowie myśli i historia o tym, jak Frankl przeżył obozy koncentracyjne.
Ja sama bowiem od jakiegoś czasu próbuję nabrać dystansu do kilku moich własnych spraw natury osobistej, zawodowej i egzystencjalnej. Ta wyprawa do Wiednia w głównej mierze okazała się zdystansowaniem do wielu spraw, a także „przewietrzeniem” umysłu. I tak zaabsorbowana podziwianiem dzieł kultury materialnej, napawaniem wzroku sztuką, estetyką, soczystą zielenią wczesnej wiosny nie tylko dosłownie, ale w przenośni zorganizowałam mentalną wycieczkę. Ten stan pomaga nie tylko przenieść uwagę w inne miejsce i udać się w mentalną podróż, sprzyja również twórczemu myśleniu i poszukiwaniu rozwiązań. Według Viktora Frankla derefleksja pomaga nam zobaczyć, kim naprawdę jesteśmy, kogo kochamy, czym warto się zająć, a tym samym pokazuje, że ważne są nie tylko praca i pieniądze. Uwalnia nas z więzienia własnych myśli.
Z postacią Viktora Frankla, jego filozofią, głównym dziełem „Człowiek w poszukiwaniu sensu”, a także koncepcją logoterapii zetknęłam się kilka lat temu w ASDIMO. Z kolei założycielka ASDIMO Iwona Majewska – Opiełka zainspirowana logoterapią Viktora Frankla stworzyła logodydaktykę, koncepcję zajmującą się całościowo wspieraniem rozwoju człowieka.
Mnie podczas pobytu w Wiedniu chodziły po głowie pytania:
Dlaczego jedni ludzie z większą łatwością niż inni przechodzą przez trudne sytuacje?
Dlaczego jedni radzą sobie ze zmianą, a inni nie?
Na te pytania nie ma prostych odpowiedzi. Jednak są odpowiedzi dające poczucie sensu.
I tutaj w sukurs przyszły mi pytania, które stawiał Viktor Frankl:
Czego chce ode mnie życie?
Czego chce ode mnie ta sytuacja?
Kiedy ludzie szczerze zadają sobie te pytania i w poszukiwaniu odpowiedzi zwracają się do swojego sumienia, zaczynają wyznaczać sobie cele i wartości. Dostrzegają sens ważniejszy niż ich życie, nadający mu wartość i pozwalający wnieść wkład w życie innych.
Na tym polega przerwanie starego cyklu, zapoczątkowanie nowego i tworzenie nowej energii.
Viktor Frankl, więzień obozów koncentracyjnych, odnalazł sens dzięki – i wbrew – otaczającemu go cierpieniu. Stworzył podejście psychoterapeutyczne nazwane logoterapią. Wytyczyło ono drogę poszukiwania sensu, będącego podstawą naszej egzystencji. Frankl zawsze mocno podkreślał, że traumatyczne cierpienie NIE JEST warunkiem odnalezienia sensu życia. Ale nawet jeśli zaznamy wielkiego bólu i cierpienia, możemy ten sens odnaleźć. Stosując zasady psychoterapii stworzonej przez Viktora Frankla, można odnaleźć sens i spełnienie w pracy i w życiu osobistym. Można urzeczywistnić swój najwyższy potencjał. W logoterapii chodzi o to, by uświadomić nam, ze zawsze mamy wolność wyboru swoich reakcji:
„Człowiekowi można odebrać wszystko z wyjątkiem jednego – ostatniej z ludzkich swobód: swobody wyboru swojego postępowania w konkretnych okolicznościach, swobody wyboru własnej drogi”.
Co proponuje Viktor Frankl? Wprowadzić w życie kilku zasad i reguł:
- Korzystaj z wolności wyboru postawy wobec życia – w każdej sytuacji i bez względu na to, jak bardzo jest trudna (albo na jak trudną wygląda). Od ciebie zależy, jak się do tej sytuacji odniesiesz.
- Urzeczywistnij wolę sensu – poświęć się wartościom, które tylko ty możesz wcielić w życie i ważnym celom, które tylko ty możesz zrealizować.
- Znajdź sens każdej chwili – tylko ty możesz przejąć odpowiedzialność za swoje życie i tkać niepowtarzalny wątek własnej egzystencji.
- Nie działaj przeciwko sobie – unikaj obsesyjnego skupiania się na wyznaczonym celu albo na wyniku, bo to prowadzi do rezultatów sprzecznych z oczekiwanymi.
- Spoglądaj na siebie z dystansem – tylko istoty ludzie mają tę umiejętność. Tylko one mają także poczucie humoru.
- Kieruj uwagę gdzie indziej – nie skupiaj uwagi na problemie, przenieś ja na coś innego; w ten sposób wzmacniasz umiejętność radzenia sobie ze stresem i zmianą.
- Wykraczaj poza siebie – odnosząc się do czegoś większego niż ty sam i pozwalając się temu prowadzić.
Mam taką oto refleksję. Na pozór przypadkowa i intuicyjnie wybrana destynacja na kilkudniowy wypad wypoczynkowy z historią w tle, docelowo okazała się wielce pomocne w rozwiązaniu kilku nurtujących mnie ostatnio wyzwań.
Och, podróże czyimiś śladami! Marzy mi się, żeby ruszyć w taką podróż, ale śladami Kapuścińskiego 🙂
Kocham Wiedeń. Miałam ostatnio okazję odwiedzić muzeum Freuda. Niesamowite przeżycie. Niestety nie miałam czasu zobaczyć wtedy domu Frankla, a bardzo żałuję, ponieważ uwielbiam jego „Człowiek w poszukiwaniu sensu”. Ta lektura zupełnie zmieniła moje patrzenie na świat. 😉
Czasami warto się od wszystkiego oderwać i udać w taką nietypową dość podróż. Swoją drogą, bardzo przemawiają do mnie te zasady, które proponuje V.Frankl.
Piękny post o podróży, która jest refleksją. Wow! Super idea! P.S. Nie byłam nigdy we Wiedniu, a mam tam przyjaciółkę, która stale mnie namawia na przyjazd. Pora chyba skorzystać, bo Twoje zdjęcia zachęcają bardzo 🙂
Wpis pełen refleksji i spokoju. Pytania w nim zawarte wymagają chwilowego zatrzymania i uwagi na tym, co naprawdę dla nas istotne, by móc żyć świadomie, a nie tylko ślizgać się od dnia do dnia. A z zasad Viktora Frankl najbardziej spodobał mi się punkt 2 i 5 🙂
Spodziewałam się wpisu ospacerku po Wiedniu, a zastałam coś znacznie ciekawszego. Nie słyszałam wcześniej o Viktorze Franklu, ani o jego koncepcjach. Tym chętniej się z nimi zapoznałam. Jego ciężkie przeżycia go uwiarygadniają, skoro ktoś z taką traumą proponuje sposoby na radzenie sobie z niespodziankami życia, to trzeba to poważnie wziąć pod uwagę. Pozdrawiam serdecznie!
Do Wiednia to ja bardzo chętnie ale przede wszystkim na kawę i słynny torcik 😉