„Każdy dzień życia jest, jak gałka lodów. Niezjedzone rozpuszczają się i wyparowują. Życie należy wylizać do ostatniej kropelki.” Jacek Walkiewicz
W trakcie mojej bytności w Neapolu pewnego dnia wybrałam się na przejażdżkę wzdłuż Wybrzeża Amalfitańskiego. Wyjechałam z Neapolu do Salerno, by stamtąd wzdłuż linii brzegowej dojechać do Amalfi. Wybrałam linię autobusową Sita.sud do Amalfi z przesiadką w Salerno. Bilet w jedną stronę kosztował 4,60 euro.
Wybrzeże Amalfitańskie jest romantyczną, balsamiczną oazą strzelistych urwisk, gwałtownie schodzących ku morzu wsi, cytrynowych gajów, dróg wyciętych w nadmorskich klifach, ozdobnych ogrodów i wspaniałych panoram ze spowitymi zielenią górami i lazurowym morzem w rolach głównych. Jadąc z Salerno mijałam po kolei Maiori, Minori w tle Ravello, aż dotarłam do Amalfi.
Kiedyś Amalfi było jedną z największych potęg morskich Półwyspu Apenińskiego. Obecnie stanowi wygodną bazę wypadową lub uroczy przystanek na zwiedzanie. Amalfi to labirynt malowniczych uliczek. Warto zagubić się w jednej z nich, kupić przepyszne lody pistacjowe i delektować się nimi i widokami miasteczka.
Idealnie jest podróżować po Amalfi wiosną lub z początkiem jesieni. Uniknie się letniego szczytu turystycznego, kiedy wszędzie jest tłoczno.
W drodze powrotnej z Amalfi do Salerno usiadłam na pierwszym siedzeniu tak, by mieć większą dawkę emocji przy zjazdach w dół. Włos się jeżył na głowie, kiedy kierowca zjeżdżał 60 – 70km/ h…
Amalfi – jak wzmiankowałam, kiedyś było jedną z największych potęg morskich. Dawna kolonia rzymska. Miasto położone na przecięciu szlaków handlowych: bizantyjskiego, arabskiego i zachodnioeuropejskiego, najbardziej rozwijało się od IX do XII wieku. Kupcy z Amalfi posiadali liczne przywileje handlowe w miastach obszaru śródziemnomorskiego (Konstantynopol, Antiochia, miasta Sycylii, Egiptu, Tunisu i Hiszpanii). Byli głównymi dostawcami towarów dla papieży. Dokonali również pierwszej we Włoszech kodyfikacji prawa handlowego i morskiego znanego jako Tablica z Amalfi. Mimo upływu tysiąca lat nadal jest najbardziej znane na tym odcinku wybrzeża, choć z innych powodów. Stanowi wygodną bazę wypadową lub uroczy przystanek w podróży, ma też znakomitą katedrę, kuszący labirynt malowniczych uliczek, sympatyczne górskie otoczenie, które można poznawać podczas wędrówek lub podziwiać z morza.
Patrząc na dzisiejsze Amalfi, miasteczko wciśnięte pomiędzy góry a morze, trudno pojąć, skąd ta dawna potęga. Miasto w 839 r. wyzwoliło się spod władzy Neapolu i zaczęło wykorzystywać strategiczne położenie w osłoniętej zatoce, w miejscu łatwym do obrony. Dzięki temu znalazło na mapie szlaków kupieckich i w ciągu dwustu lat wyrosło na główny port handlowy południowej Italii. Wieki przed awansowaniem Pizy, Genui i Wenecji do rangi super potęg handlowych ówczesnych Włoch, amalfijscy kupcy podróżowali wzdłuż i wszerz Śródziemnomorza, zakładając faktorie w Afryce, Bizancjum i na innych obszarach Azji Mniejszej. Bity w Amalfi pieniądz znano i akceptowano w całym ówczesnym świecie. W 1020 r. kupcy amalfijscy założyli w Jerozolimie hospicjum św. Jana, które z czasem przekształciło się w główną siedzibę zakonu szpitalników.
Z czasem usytuowanie ośrodka stało się zwadą i doprowadziło do jego upadku. Brak miejsca nie pozwolił na awans odpowiedni do bogactwa. Po 1073 r. na pewien czas Amalfi przeszło w ręce Normanów. W 1135 r. port złupili Pizańczyzycy, którzy właśnie wybijali się na czołową potęgę morską Śródziemnomorza, a w końcu los Amalfi przypieczętowały wstrząsy tektoniczne w 1343 r. oraz epidemia dżumy w 1348 r.
Centrum Amalfi stanowi Plac Flavia Gioii. Człowiek ten rzekomo skonstruował kompas magnetyczny (uczeni skłaniają się jednak do tezy, że wojażujący po świecie amalfijscy żeglarze korzystali z niego, jako pierwsi w Europie, skopiowawszy go od Arabów).
Cudne miejsce! Aż się rozmarzyłam. Dzięki za ciekawą inspirację wakacyjną!
A bardzo proszę 🙂
Tam nas jeszcze nie było 🙂 Trzeba to zmienić!
Koniecznie 🙂
W trakcie zeszłorocznego zwiedzania Neapolu i okolic chcieliśmy wybrać się również do Amalfi, ale napięty plan wyjazdu nie pozwolił nam zajrzeć do tego miasteczka. Patrząc na te zdjęcia żałuję, że nie udało się nam tam pojechać…
Do nadrobienia 😉
Dzięki za słoneczną wyprawę, gdy tak buro za oknem 🙂 ps. czuję bratnią duszę 😉
Wow 🙂 a ja dziękuję za „bratnią duszę” 🙂 pozdrawiam ciepło 🙂
„Każdy dzień życia jest, jak gałka lodów. Niezjedzone rozpuszczają się i wyparowują. Życie należy wylizać do ostatniej kropelki.” Jacek Walkiewicz -> rewelacyjny cytat! 🙂 Idealny na początek tygodnia 🙂
Prawda 🙂
Mieliśmy w planach wizytę w tych okolicach w czasie ostatniego urlopu. Niestety musieliśmy odłożyć nasze plany.. Patrząc na Twoje zdjęcia widzę że dużo straciliśmy i musimy to koniecznie nadrobić w tym roku! Pozdrawiam
W tym roku będziemy w Neapolu i okolicach, ale nie wiem czy zdołamy podjechać do Amalfi, choć oczywiście bardzo bym chciała. Zdjęcia mówią same za siebie 🙂 Bardzo się cieszę, że nie jestem jedyną blogerką „zanudzającą” czytelników historią 🙂
Urocze miasteczko – warto je wpisać na listę miejsc do odwiedzenia 🙂
OOO:) koniecznie 🙂
Przepiękne miejsce, o istnieniu którego nie miałam pojęcia. Muszę przyznać, że po wizycie w Rzymie i Wenecji, nie byłam zachwycona. Jakoś nie potrafię się zakochać w miejscu pełnym przepychających się turystów i nagabujących sprzedawców na ulicy. Ale małe włoskie miasteczka i region mniej oblegane są naprawę cudne.
🙂 Małe miasteczka we Włoszech są pełne uroku, ale także dużo w nich turystów. Ja staram się podróżować poza sezonem 🙂
co za widoki!
To prawda 🙂 spektakularne 🙂
Jakbym miała takie widoki i piękną pogodę to bym się budziła codziennie z uśmiechem na twarzy i nie schodziłby mi z twarzy. To dlatego Włosi mają tak pozytywne usposobienie! Ja niestety na codzień jestem skazana na angielskie klimaty – dużo deszczu i czerwono-burą cegłę 😉 zapraszam również na swoją stronę o perypetiach pielegniarki na emigracji w Anglii http://jakpachniepiniadz.blox.pl/html
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję za ten wpis 🙂 i z przyjemnością odwiedzę rekomendowany blog 🙂