“Może dlatego ludzie „odnajdują siebie” w podróży – bo są bardziej świadomi tego, że żyją, zwiedzając świat i spoglądając na niego w nowy, pobudzający sposób. Poznawanie obcych miejsc i kultur zawsze prowadzi do samopoznania, bo w nowych sytuacjach nasza świadomość budzi się z letargu. Wyłączamy wtedy autopilota podświadomości, który prowadzi nas na co dzień, i przejmujemy świadomą kontrolę nad tym, co się dzieje.” Dan Kieran
W Neapolu można nauczyć się uważności. Jego mieszkańcy są w niej mistrzami. Żyją tu i teraz. W autobusie wypełnionym po brzegi straciłam przez moment uwagę, gdzie jestem i zapytałam najbliższą lokalną pasażerkę o plac Karola III, gdzie miałam wysiąść. Odpowiedziała mi, że już przejechałam stację. Nagle wszyscy wokół zaczęli nawoływać: „Wysiadaj, wysiadaj, wysiadaj.”
„Wystarczy, że przejdziesz jeden przystanek” – ktoś krzyknął. Tłum się rozstępował, a ja z moją znajomą wysiadłyśmy z autobusu. Zaangażowanie tych ludzi bezcenne.
Luz, sobota rano idziemy z moją znajomą odwiedzać Ogród Botaniczny, nagle tuż obok na ulicy pojawia się starszy pan i się uśmiecha. Odwzajemniam uśmiech i pytam, czy się znamy. „Oczywiście-odpowiada. Jechaliśmy razem tym samym autobusem…”
To kwintesencja Neapolu.
Idzie dalej z nami. Pyta, skąd jesteśmy, co robimy w Neapolu, jak długo będziemy w mieście, gdzie się zatrzymałyśmy. Pytań jest sporo. Kiedy mówię, że przyjechałyśmy zwiedzić Neapol, zaczyna opowiadać historię miasta, ale też i swoją z tym miejscem związaną. Na odchodne rzuca niezobowiązujące zaproszenie na wieczorną mszę do pobliskiego kościoła. Żegnamy się, jak dobrzy znajomi.
Docieramy do olbrzymiego Ogrodu Botanicznego przy Uniwersytecie Fryderyka II. Ogród od czasu do czasu otwiera swoje podwoje i umożliwia wstęp wolny zwiedzającym. My właśnie trafiamy na taki dzień otwarty. W sobotę z okazji obchodzonych 795 urodzin Fryderyka II – ogród jest dostępny za „free”. Piękna czerwcowa pogoda sprzyja spacerowi po wypielęgnowanych alejkach i ścieżkach wśród wachlarzy rozłożystych palm i wszelkiej maści odmian drzewek cytrusowych. Poznajemy sympatycznego ogrodnika, który oprowadza nas po najciekawszych miejscach ogrodu i uniwersyteckiej oranżerii…
Życie w mieście toczy się praktycznie na ulicy -od rana do później nocy. Miasto zasypia na kilka godzin, by od wczesnych godzin rannych tętnić swoim życiem. Neapol to miasto pizzy, rojnych targowisk, kultu rodziny, piłki nożnej, religii, podniesionych głosów, dzięków motorynek i klaksonów aut.
We Włoszech w pierwszą niedzielę miesiąca jest wstęp wolny do każdego muzeum. Nie omieszkałam zatem z tego skorzystać i tegoż dnia zwiedziłyśmy dwa muzea w Neapolu. To była istna rozpusta dla duszy.
Zaczęłyśmy od wzgórza Vomero i usytuowanego na nim Zamku Sant’Elmo, skąd notabene rozpościera się fantastyczny widok na wszystkie strony Neapolu. Zamek to wręcz ogromne cielsko fortecy, które onieśmiela swoją potęgą. Historia mówi, że przez ponad 700 lat trzymał w szachu mieszkańców Neapolu. Twierdza miała zniechęcać wiecznie niezadowolonych neapolitańczyków do wzniecania ludowych powstań. Dziś starannie odnowiony zamek jest jedną z najważniejszych miejskich placówek kulturalnych.
Drugim muzeum było Narodowe Muzeum Archeologiczne, które należy do najwspanialszych na świecie. Kolekcja rzeźb idzie w zawody ze zbiorami rzymskimi. Tutaj zgromadzono bogactwo mozaik, malowideł ściennych i przedmiotów odnalezionych w Pompejach, Herkulanum i innych miejscach południowych Włoch. Ja utrwaliłam na zdjęciach tylko to, co jest abstrakcją w muzeum i stanowi ciekawostkę dla zwiedzających.
Bycie tu i teraz to chłonny umysł i szeroko otwarte oczy. To tutaj w Neapolu miałam możliwość podziwiania fioletowego drzewa. Nagle wśród kamienic i bloków mieszkalnych tzw. palazzo pojawia się fioletowe drzewko jackaranda (czytaj: dżakaranda). Cechą charakterystyczną tych drzew jest fioletowa korona i czarny pień. Najpierw wypuszczają masowo fioletowe kwiaty, dopiero potem liście, stąd ten efekt absurdu, jakby były z innej planety.
Olbrzymią atrakcją był spacer po neapolitańskim centro storico, który pozwolił dostrzec ciasno zabudowane kwartały pełne kościołów, sklepów, pałaców, placów, czynszówek, ulic, których układ nie zmienił się od ponad 2500 lat.
Niewątpliwą przyjemnością tego dnia były przejazdy metrem i kolejką liniowa. Niemalże każda stacja metra to istne dzieło sztuki nawiązujące do różnych tematów.
A wieczorem po dniu pełnym wrażeń w dobry towarzystwie delektowałam się regionalnym winem …
Pisanie postów o Neapolu na przełomie lutego i marca to dręczenie ludzi ?
Dziękuję za komentarz 🙂 Pisanie tego postu ma swój cel, otóż w lipcu w dniach 7-14 organizuję wyprawę do Neapolu i Wybrzeże Amalfitańskie 🙂
Zazdroszczę tych wojaży, nam wciąż finanse nie grają, w domu wielki niekończący się remont, ale kto wie…może kiedyś? 🙂
Na wszystko przychodzi czas 🙂 Pozdrawiam serdecznie i wiosennie
Oddałaś w swojej relacji prawdziwego ducha tego miasta. Przez chwilę poczułam się jakbym tam była, zniknęło moje szare miasteczko, które widać za oknem. Proste, krótkie spotkania z przypadkowymi ludźmi – ale jakże piękne! Bardzo zazdroszczę Ci tej wyprawy.
Dziękuję Ci za ten piękny komentarz 🙂 i pozdrawiam wiosennie 🙂
Zdjęcia z Yodą – uśmiałam się 😉 Pogoda we Włoszech jak zawsze do pozazdroszenia 🙂
Ja także uśmiechnęłam się widząc Yodę w Muzeum 🙂 stąd zdjęcie. Dodam, że praktycznie zwiedzający robili sobie zdjęcie z tą atrakcją 🙂
Z Muzeum Archeologicznego najbardziej zapamiętałam rzeźbę klęczącego wśród brył węgla Batmana. Jakoś ta nowoczesna sztuka w tym akurat muzeum nie za bardzo do mnie przemawiała… A co do stacji metra – trzeba przyznać, że te neapolitańskie naprawdę robią wrażenie 🙂 Według mnie najpiękniejsza jest Toledo, ale niestety nie widziałam wszystkich.
Pięknie dziękuje za komentarz 🙂 To prawda w Neapolu stacje metra są niesamowite 🙂
Yoda wymiata 🙂 a Neapol wciąż przede mną…
🙂 dziękuję
Wspaniałe miasto 🙂 i piękne 🙂
Cudowne doświadczenie, świetnie ludzi, tego mi bardzo brakuje w naszym narodzie. Wdzięczność, więcej uśmiechu i radość. Piękne zdjęcia.
Dziękuję za komentarz 🙂