„Podróż nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety.
W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.”
Ryszard Kapuściński
Powyższy cytat napawa mnie refleksją. Sięgam do wspomnień z ostatniej podróży do Hong Kongu. Jestem w drodze…
Świadomie podróżuję, by spojrzeć z dystansem na swoje życie. Inna perspektywa pozwala zobaczyć i zrozumieć więcej. Nagle uświadamiasz sobie wiele rzeczy i podejmujesz lepsze decyzje – bardziej zgodne ze sobą. Przyłapuję się na tym, że żyjemy owszem dłużej, ale jakby mniej dokładnie i uważnie. Wyrażam swoje myśli krótszymi zdaniami, bezokolicznikami, zamiast puścić lejce refleksji.
Dlatego podróżuję.
Podróżuję, by zgubić się i wrócić bardziej do siebie. Codzienność wsadza mnie w kierat, rutynę, konwenanse, układy, schematy i oczekiwania. Będąc tam, totalnie poza schematem, zrywam z tym, co mam na co dzień. Umysł zaczyna się odzwyczajać od rutyny i zaczyna szukać nowych schematów, rozwiązań takich, które na ten moment będą mi służyć. To znaczy, że będę się oduczać i uczyć na nowo. Będę zrywać ze starymi nawykami, rutyną i już w trakcie podróży, ale również po powrocie zacznę budować nowe schematy, które będą wspierać mnie w realizacji moich planów, marzeń i pozwolą mi się stawać tym, kim mam się w tym życiu stać.
Podróżuję, by być bliżej lokalnej społeczności w danej szerokości geograficznej. Taka okazja jest ku temu, by posłuchać serca – ono zawsze wie lepiej. Pierwsze sygnały zawsze idą z ciała, ale w pogoni nie wiadomo za czym, przestajemy go słuchać, oddając władzę rozumowi. Czuję, obserwuję, otwieram się na podpowiedzi intuicji. Tutaj umysł przegrywa ze swoją logiką. Na prowadzenie wysuwa się czucie.
Uwielbiam obserwować lokalnych mieszkańców. Tym razem widzę, jak lokalsi są w 100% zaangażowani w to, co robią. Tutaj nie ma pytań i preludium w stylu How are you? I hope fine. Nie ma czasu na wstęp, do rozmowy, do jakiejkolwiek konwersacji. Od razu jest konkret. Tutaj jest pełne zaangażowanie w działanie. Nie ma tej lekkości w relacji, ale jest stuprocentowa odpowiedź na każde moje pytanie, poprzez pełne zaangażowanie mimiką i ciałem interlokutora. W swych czynnościach zatracają się maksymalnie. Na jedną czynność przypada kilka osób. W naszej rodzimej kulturze wskazany jest multitasking, wykonywanie większej liczby czynności, najlepiej jednocześnie. Tutaj nie. Na jednego człowiek jest jedna czynność, jedno działanie. Jest przy tym maksymalne skupienie i uważność. W naszej kulturze zawodowej człowiek ma podzielną uwagę, zajmuje rozmową, stuka w klawiaturę, uśmiecha się, odbiera telefon. Tam nie. Niemalże z pietyzmem i namaszczeniem wykonywana jest jedna czynność, by następie przejść do drugiej. Tak samo jest w korespondencji emailowej. Jest pytanie, jest odpowiedź. Nie ma miejsca na korespondencyjną angielską herbatkę.
Życie w Hong Kongu jest niezwykle intensywne i kolorowe. Tak naprawdę to sama nie wiem, kiedy to miasto zasypia. Do 12 – stej w nocy funkcjonują sklepy i życie toczy się na ulicy. Zewsząd dobiega gwar, klaksony aut, a wszystko to na tle jaskrawo krzyczących neonów. Mam świadomość, że moje życie jest szybkie, ale kiedy przyjeżdżam tutaj odnoszę wrażenie, że żyję jeszcze intensywniej…
Kwintesencja! „Podróżuję, by zgubić się i wrócić bardziej do siebie.” – dokładnie. Dla mnie podróże to wolność absolutna, kocham ten stan. Wszystko mogę, nic nie muszę! 🙂 Pozdrawiam
Lubię takie nieco refleksyjne wpisy o podróżach. Sama też podróżuję, żeby złapać dystans do życia i zgadzam się z ideą tu przedstawioną :).
Azja nigdy nie zasypia, czyż nie? 🙂
To prawda 🙂
Bardzo ciekawy wpis i mega fajne zdjęcia. Zazdroszczę możliwości podróży, ja jakoś nie mogę się zebrać, ciągle coś wypada.
Azja jest moim marzeniem, mam nadzieję, że już niedługo go zrealizuję. 🙂
Podróżować znaczy żyć wielokrotnie ?
To prawda 🙂
Super 🙂 Uwielbiam ludzi z takim pozytywnym flow 😀 A podróży bardzo zazdroszczę. Jeszcze trochę, jak odchowam dzieci i zmienią się nasze potrzeby finansowe to też będę zbierała na podróże 🙂 Bo tak jak piszesz, w podróży możemy patrzeć szerzej, na co nie mamy czasu w codziennej gonitwie :)Mo
Piękny wpis.
Choć u mnie podróże blizsze, to cel ten sam, 'zgubić się i odnaleźć siebie’:)
„Zarażenie podróżą…” – uwielbiam ten cytat. Ja się zaraziłam. Czasem mam wrażenie, że tkwię w dwóch, różnych życiach – tym pełnym oczekiwań, planów, obowiązków, pośpiechu, rutyny i tym, gdzie uwielbiam każdą chwilę, każdy oddech, zapach, obraz, nie przestaję się uśmiechać i mam czas, żeby się zatrzymać i pomyśleć nad sobą, swoim życiem i marzeniami. Te życia się przeplatają i jedno bez drugiego nie istnieje. A ja skaczę między nimi, próbując zachować równowagę 🙂
Nie jestem typem podróżnika, ale ten refleksyjny wpis o podróżowaniu dobrze mi się czytało. Sądząc po zdjęciach, nie odnalazłbym się w takim w mieście-molochu 🙂
,,serce zawsze wie lepiej” – przez długi czas zastanawiałam się czego powinnam bardziej słuchać serca czy rozumu. Jak jest z tobą, zawsze na pierwszym miejscu słuchasz się serca? Czy czasami rozsądek bierze górę.
Bardzo ciekawy wpis o podróżowaniu. Sama jestem zarażona podróżą, dlatego ten artykuł jest mi bliski. W podróży uwielbiam to, że tak wielu rzeczy można się dowiedzieć o samym sobie, tak dużo można się nauczyć. Podróże kształcą. Dla mnie to nie jest wyświechtany frazes, a mądrość życiowa.